BLOG

tatuaż Kraków , oldschooltattoo

Marynarze i tatuaże

tattoo

Stereotypowy marynarz jest wielki jak dąb, a jego długa, bujna broda kołysze się na wietrze i pachnie aromatycznym tytoniem z fajki, z którą nigdy się nie rozstaje. Nosi tylko pasiaste koszulki, a jego przedramię zdobi identyczna kotwica jaką miał kreskówkowy fanatyk szpinaku − Popeye. I trochę prawdy w tym jest, bo w rzeczywistości ciała marynarzy również były pokryte tatuażami, a one same od stuleci związane są z morzem.

Tatuaż wśród marynarzy rozpowszechnił się dzięki licznym szaleńcom, którzy w poszukiwaniu sławy i pieniędzy zdecydowali się wyruszyć na nieznane dotąd tereny. Na wielu wyprawach jedyne co udało się im osiągnąć to szkorbut lub śmierć z niedożywienia, lecz mimo wszystko czasami udawało się znaleźć nową drogę morską lub dotrzeć na wyspy, gdzie spotykano tubylców z wytatuowanymi ciałami. Odmienny wygląd miejscowych był niezwykły dla marynarzy, dlatego zdarzało się, że przekonywali lub częściej porywali tubylców, aby wystawiać ich w płatnych pokazach. Już pod koniec XVI wieku Sir Martin Frobisher sprowadził do Anglii kilku wytatuowanych Inuitów (lud eskimoski). Natomiast 100 lat później pirat William Dampier przywiózł z Filipin pokrytego od stóp do głów tatuażami Giolo − nazywanego także księciem Jeoly. Największe jednak znaczenie dla tatuażu i samych marynarzy miały wyprawy Jamesa Cooka w latach 1769-1774. Pomijając fakt, że to właśnie Cook przywiózł ze sobą słowo „tatuaż” – pochodzące od tahitańskiego tatau (znak, malowidło). W czasie podróży po Oceanie Spokojnym, dotarł między innymi na Tahiti oraz Nową Zelandię, gdzie spotkał się z tatuażem polinezyjskim. Dzięki temu, że w załodze byli rysownicy Sydney Parkinson i Alexander Buchan oraz naturalista Joseph Banks szczegółowo opisano i naszkicowano wzory rdzennych mieszkańców wysp, a same ryciny można zobaczyć do dziś w British Museum w Londynie. Oprócz tego, marynarze mieli okazję przyjrzeć się z bliska na czym polega tatuowanie, a kilku z nich zgodziło się poddać temu zabiegowi na własnej skórze lub podejmowali próbę wykonania tatuażu własnoręcznie.

Przez ekspedycje Frobishera, Dampiera, Cooka oraz innych podróżników, wykrystalizowało się wyobrażenie o tatuażu marynarzy. Wielu z nich nieraz z nudy zaczynało ozdabiać siebie i swoich kolegów, często nie zdając sobie sprawy (przynajmniej w początkowym okresie), że wydziarany znak będzie z nimi do końca życia. Nie zmienia to faktu, że tradycja tatuowania rozprzestrzeniła się zarówno wśród zwykłych marynarzy, jak również w kręgu marynarki wojennej. Istnieje wiele popularnych motywów związanych z morzem, które zmieniały swoje znaczenie wraz z upływem lat. Poniżej opisuję popularne i moim zdaniem najciekawsze wzory z podziałem na kilka grup, aby łatwiej było zrozumieć ich znaczenie.

 

Chociaż marynarze musieli zawsze mieć głowę na karku i byli przygotowani na morskie niebezpieczeństwa, znaczna część z nich mocno wierzyła w przesądy. Dlatego pierwsza kategoria ukazuje nadzieje, przesądy i przestrogi dla właścicieli takich tatuaży:

 

Świnia i kogut – najczęściej tatuowano je na stopach. W czasach, gdy zwierzęta te przewożono w drewnianych klatach, w przypadku zatonięcia statku zazwyczaj tylko one wychodziły całe z wypadku – stąd też marynarska wiara w magiczną moc tych zwierząt. Uważano, że takie tatuaże ochronią ich posiadacza przed utonięciem w razie rozbicia statku;

„HOLD FAST” – napis miał sprawiać, że osoba która go posiadała w przypadku złej pogody lub sztormu szybko łapała za linę i nigdy jej nie puszczała, nawet w przypadku zagrożenia swojego życia;

„Sailor Grave” – napis komponowany często z kotwicą, orłem lub tonącym statkiem. Tatuaż przypominał o niebezpieczeństwach jakie niosą ze sobą morskie wyprawy. Miał też być hołdem dla towarzyszy poległych na morzu oraz rozbitych okrętów;

gwiazda żeglarska – symbolizuje Gwiazdę Polarną, która w czasie bezchmurnych nocy zawsze wskazuje kierunek północny, ułatwiając w ten sposób nawigację. Jako tatuaż stanowiła talizman pomagający marynarzowi zawsze odnaleźć drogę do domu;

Syreny – mitologiczne pół-kobiety, pół-ryby. Żeglarze słysząc ich śpiew podążali na ślepo w jego kierunku, rozbijając się przy tym o skały. Syreny na skórze przypominały o kapryśnym morzu, ale przede wszystkim symbolizowały piękne kobiety – szczególnie te niewłaściwe, sprowadzające na mężczyzn ruinę finansową oraz psychiczną;

Kobiety – marynarze praktycznie zawsze podróżowali w męskim towarzystwie. Widząc codziennie, przez wiele tygodni wciąż te same twarze, można było popaść we frustrację, dlatego wizerunek kobiety miał przełamywać rutynę, pozwalać na chwilę relaksu lub przypominać o ukochanej czekającej w domu. Na początku XX wieku żeglarze szczególnie upodobali sobie tatuaże z nagimi kobietami do tego stopnia, że w 1909 roku rząd USA wydał zakaz posiadania takowych wzorów dla przyszłych rekrutów marynarki wojennej, aby nie demoralizowali swoich kolegów. Oczywiście można było zmodyfikować rysunek, dodając krótkie spódniczki, bieliznę lub motywy kwiatowe. W latach 40. znany tatuator trafił przed sąd za przerabianie tatuaży w niehigienicznych warunkach pracy. Charlie Wagner tłumaczył się, że z powodu wielkiej ilości osób chcących zaciągnąć się do marynarki wojennej nie miał czasu na regularną zmianę igieł.

 

Marynarze lubili chwalić się swoimi osiągnięciami na morzu. Mimo braku mediów społecznościowych potrafili wyróżnić swoje dokonania w formie tatuażu:

 

Jaskółka – wykonywana jako dowód pokonania 5000 mil morskich (około 9260 km). Po przepłynięciu 10000 tysięcy mil morskich, czyli blisko połowie długości Równika (40075 km), marynarzowi przysługiwało prawo do wykonania drugiej jaskółki;

Fregata (okręt żaglowy) – są takie miejsca, o których powiedzieć, że są niebezpieczne to jak zobaczyć słonia w telewizji i stwierdzić, że było się w Afryce – lekkie niedopowiedzenie. Jednym z takich terenów jest przylądek Horn, leżący na południowym krańcu Ameryki Południowej. Ze względu na zagrożenie zderzenia się z górami lodowymi, trafienia na 30-metrową falę i częstych huraganów, nazywany jest także „Cmentarzyskiem Statków” lub „Przylądkiem Nieprzejednanym”. Każdy marynarz, który go opłynął i do tego przeżył posiadał z pewnością ogromne doświadczenie oraz szczęście, dlatego otrzymywał mnóstwo ofert pracy. Dodatkowo, na znak swojego bohaterskiego czynu, mógł nosić na swoim ciele rysunek fregaty;

Neptun lub żółw – każdy kto po raz pierwszy przekroczył Równik musiał być przygotowany na przejście specjalnej ceremonii, przypominającej trochę chrzest kolonijny – „chrzczony” musiał na przykład wypić jakąś paskudną miksturę lub podpełznąć na kolanach przed oblicze kolegi przebranego za samego króla Neptuna. Po odbyciu ceremonii marynarzowi przysługiwało prawo do wytatuowania powyższych symboli;

Kotwica – była dowodem na przepłynięcie Oceanu Atlantyckiego. Miała także symbolizować służbę we flocie handlowej;

Smok – oznaczał, że marynarz z takim wzorem przypłynął lub stacjonował przez jakiś czas w Chinach. Natomiast wizerunek złotego smoka tatuowano w przypadku przekroczenia linii zmiany daty – umownej linii na mapie stref czasowych przebiegającej wzdłuż południka 180 stopni.

 

Trzecia grupa symboliki tatuaży przedstawia rolę, jaką marynarz odgrywał na statku lub w jakiej formacji służył:

 

Harpun – członek floty rybackiej;

Lina – występowała w formie bransolety związanej w supeł. Charakteryzowała marynarza pokładowego – majtka, którego zadaniem było dbanie o czystość na statku;

Skrzyżowane kotwice – utożsamiane z bosmanem, który na statku głównie wyznaczał liczne zadania pokładowe.

 

Każdy z wymienionych wzorów jest na swój sposób wyjątkowy i niepowtarzalny. Co prawda, w dzisiejszych czasach nie są zarezerwowane wyłącznie dla marynarzy, ale stanowią ważny element tatuażu tradycyjnego. Powstało już tysiące wersji statków, jaskółek, kotwic, czy pin-upów, ale w dalszym ciągu są one powielane lub interpretowane w inny sposób. Według mnie ciągłe zainteresowanie marynarskimi motywami wynika z ich prostoty, posiadającej dziwnego rodzaju magnetyzm, który wciąż przyciąga następne pokolenia. Z old schoolem jest jak ze starą muzyką − powstaje wiele świetnych kapel, ale ty z sentymentem dalej wracasz do kawałków, które popularność zdobyły w czasach młodości twoich rodziców lub do tych, które słuchałeś „za dzieciaka”.

Autor: Łukasz „Jaco” Jacoszek

www.instagram.com/jacojacowski/